Męskie plemię – relacja


Męskie plemię – relacja

Do kilku lat wstecz, wokół mnie było stanowczo więcej kobiet niż mężczyzn. W dzieciństwie wychowywały mnie głównie kobiety. Ojca było stanowczo za mało. Obraz w książce „zdradzony przez ojca” Wojciecha Eichelbergera świetnie wpisywał się w to co doświadczyłem w życiu. 

Tata dawał mi poczucie bezpieczeństwa. Zajmował się w domu głównie stroną materialną. Strefa emocjonalna, pokazania czym jest męskość, moja rola w świecie, jak radzić sobie z wyzwaniami i wiele innych – to potrzebowałem sobie dać sam.


Przygotowanie

Wszystko zaczęło się od potrzeby zrobienia kroku milowego w projektach, które realizowałem. Byłem świadom, że ograniczają mnie moje umiejętności przywódcze, które utożsamiałem z męskością. W ten sposób trafiłem na pierwszy męski warsztat. Pochłonęło mnie to zupełnie. Doświadczyłem przemiany, która mną wstrząsnęła. Zacząłem czuć gdzie jest moje miejsce – wśród innych mężczyzn.

Zacząłem dołączać do kolejnych męskich warsztatów i realizować się coraz bardziej w życiu. Moje zarobki wzrosły, byłem w stanie przechodzić przez więcej doświadczeń. Wieloletnia relacja z byłą partnerką kończyła się wraz z moją zmianą.

Wtedy poznałem twórczość Davida Deidy, która otworzyła mnie na kolejny wymiar prawdy, którą głęboko czułem w sobie. Wreszcie połączyłem wcześniejsze kilka lat doświadczeń medytacyjnych, często zdominowanych przez kobiety, z pracą nad tym czym dla mnie jest przejawianie się jako mężczyzna.

Szybko dostrzegłem, że brakuje w Polsce grup przejawiających jakości do których dążyłem i które teraz opisuje na http://meskie.zywezwiazki.pl. Z tego powodu, zacząłem realizować swoje pierwsze męskie warsztaty. Intencja była prosta: doświadczenie tego co opisuje Deida w swoim życiu.

Zrealizowałem kilkanaście męskich wydarzeń. Wszystkie owocowały w głębokie przemiany uczestników. Poczucie bractwa było tam obecne. Czułem jak podczas warsztatów często przewodzi mnie coś więcej niż ja sam. Feedback, który dostawałem, również był jasny – życiowe przemiany mężczyzn wydarzały się na każdym kroku. Mnie również to budowało.

W pewnym momencie zaczęło mnie uwierać, że te jakości i relacje są w moim życiu obecne wyrywkowo, tylko podczas spotkań z mężczyznami. Uświadomiłem sobie, że moim pierwszym marzeniem, które miałem w kontekście męskich grup, było posiadanie własnego plemienia mężczyzn, z którym jestem w stanie wspólnie przenosić góry, wspierać się nawzajem i wystawiać na próbę. Grupa, dzięki której mógłbym przejawiać się w poczuciu mojej pełnej mocy i wrażliwości w każdym wymiarze życia.

Wtedy też ogłosiłem, że zbieram pierwszą męską grupę. Jesienią 2021 roku przeszliśmy przez dziesiątki doświadczeń podczas intensywnych zjazdów i spotkań online.

Spotkanie z męskością, mocą i ojcem


Pierwszy warsztat okazał się być dla mnie dużym wyzwaniem. Jego tematem było połączenie z męskością, mocą i ojcem. Warsztat był bardzo intensywny, grupa zróżnicowana. Były w nim również osoby, które nie decydowały się na całą “ścieżkę”.

Moje serce, jak się później okazało, było częściowo zamknięte. Tydzień wcześniej realizowałem warsztat dla niemieckiej korporacji. Skala traum i emocjonalnego zamknięcia siedziały wciąż we mnie. Otworzyłem się dopiero trzeciego dnia, gdy wyraziłem to wszystko grupie.

Jeden z głosów mógłby tutaj powiedzieć – ale jak to? Mariusz, Ty jesteś prowadzący, a wywlekasz swoje tematy? Odpowiadam: zdecydowanie TAK! 


IMG_20211024_160810
IMG_20211024_111249

Autentyczność zawsze się obroni. Bez mojej autentyczności, również grupa nie jest w stanie dojść do takiego poziomu szczerości, jak byśmy mogli to zrobić. Miarą męskości jest dla mnie to, jak bardzo mogę mieć otwarte serce pośród bólu.

Każdy z nas ma swoje granice. To jak bardzo mogę być szczery wśród innych braci, mimo lęku, strachu i zwątpienia, definiuje jak bardzo inni mogą mi ufać. Mimo bólu i strachu, uczyliśmy się jak stać wyprostowanym, otwierając się na prawdę.


IMG_20211023_094456

IMG_20211023_133707
IMG_20211023_093637

Otwieraliśmy się na bezpośrednią krytykę od innych mężczyzn. Uczyliśmy się, jak budować się dzięki niej. To spowodowało, że każdy dzień, każdego warsztatu kończyliśmy o północy, zakorzenieni w proces otwierania się na prawdę w kręgu.

Podczas tego wydarzenia każdy przeniósł góry własnych tematów. Było tam wszystko – płacz, złość, gniew, smutek, lęk, zamrożenie, walka, konfrontacja, uznanie, wdzięczność, zupełne rozpadanie się i na nowo budowanie.


Integracja

Krótko po warsztacie, zaczęliśmy codziennie rano spotykać się online. Były to spotkania podczas których wpierw przechodziliśmy przez różnorakie męskie praktyki, a następnie krótki męski krąg z feedbackiem.

Wyjątkowe było dla mnie uziemianie się codziennie rano w męskiej energii. Niezależnie od tego jak się dzień zaczynał, lub jak było dzień wcześniej, mogliśmy się zresetować i wejść w nowe. Codziennie robiliśmy kolejne małe kroki ku temu co mogliśmy nazwać życiem w prawdzie, sile i współodczuwaniu.


Zdjęcie od Mariusz Bocian

Radość, przepaść, kobiecość  

Miesiąc później spotkaliśmy się w nowym miejscu, w mniejszej grupie. Od samego początku atmosfera była zupełnie inna. Czuć było radość, że jesteśmy razem. Wszyscy czuli się względem siebie bezpiecznie. Sprawiało to wrażenie paczki przyjaciół, którzy znają się od wieków.

Mimo tego, już pierwszego wieczoru wszyscy stanęliśmy ponownie nad przepaścią. Otworzyliśmy się na świat duchowy i postrzeganie pozazmysłowe. Jakość tą rozwijałem przez wiele lat swojego życia. Doświadczenie to spowodowało bardzo mocne procesy oczyszczania. Na tyle mocne, że jeden z uczestników, pod wpływem emocji i energię innego z braci, kilkakrotnie wymiotował.

Czuję powinność nadmienienia tutaj, że podczas warsztatu nie zażywaliśmy żadnej formy wspomagaczy czy medycyny. Wystarczyło tylko i wyłącznie siedzenie naprzeciwko siebie. Wszystko odbywało się w bezpiecznej atmosferze, choć jej granica nie była nam obca. 


IMG_20211112_112728_1

IMG_20211112_184505
IMG_20211112_112749

Poziom autentyczności i bycia w prawdzie, która budowała się podczas tego spotkania przerastał kolejne bariery. Największym zaskoczeniem było jednak dla mnie to w jaki sposób to robiliśmy – przez cały czas towarzyszyła nam świetna zabawa i radość z bycia w męskiej paczce. 

Śmiech i radość pojawiał się na każdym kroku i przeplatał się z nieustannymi konfrontacjami. Regularnym stało się, gdy jeden z braci podchodził do drugiego i mówił: “wkurwiasz mnie!”. Ze wszystkich tych spotkań (rozmów, jak i walk w formie tzw. “play&fight”), otwieraliśmy się na kolejne wymiary głębi spotkania, brania odpowiedzialności za nasze życia, poznawania swojej mocy i wrażliwości.

IMG_20211112_212706
IMG_20211112_204859

Otwieraliśmy się znów na ojca, rytualnie odchodząc od matki. Łączyliśmy się z ukrytymi pragnieniami. Mierzyliśmy się z zimnem. Otwieraliśmy się na ból i uwalnialiśmy go z ciał. Łączyliśmy się ze światem duchowym. Poznawaliśmy i rozwijaliśmy wrażliwą część nas, doświadczając czułości i przyjemności. 

Przemiany zadziewały się nieustannie. Podczas jednej z nich, jeden z braci podjął decyzje rytualnego zgolenia swojej brody, na znak otworzenia swojego gardła na prawdziwe wyrażanie siebie. Reszta mężczyzn, która również posiadała brody, w geście połączenia się w tej intencji, również dołączyła się.


IMG_20211112_180440

W pewnym momencie w całej grupie urodziła się chęć na zjedzenie słodkiego. Czułem ją również w sobie. Panowie pojechali późną porą do sklepu. Wiedziałem, że ta potrzeba może być spowodowana chęcią celebracji jak i… doświadczenia ukojenia.

Nie zjedliśmy tych słodyczy. Większość została po warsztacie. Zamiast obżarstwa, zrobiliśmy z tego cały rytuał otwierania się na przyjemność, łączenia się z kobiecością, poznawania własnych pragnień i fantazji. Wszystko to łączyło nas głębiej z mocą w każdym z nas.

Z drugiego warsztatu wyjechaliśmy zbudowani na nowo. Warsztat przeplatany był głębokimi procesami, w których wielu z nas praktycznie rozpadło się. Słyszenie mężczyzny, który w pewnym momencie przestaje walczyć i rozpada się, wszystko puszcza, płacze bez żadnej kontroli, jest czymś wyjątkowym. W głębi zawsze wiem, że jest to początek nowej wersji mężczyzny.

IMG_20211112_095931

IMG_20211112_105758
IMG_20211112_180629

Męski cel

Bez świadomości własnego celu mężczyzna gubi się. Nasza codzienność jest bezpłciowa, mierna. Jako mężczyźni dryfujemy, przystosowujemy się do wydarzeń zamiast ich tworzyć. Z tego powodu, podczas ostatniego spotkania skonfrontowaliśmy nasze życiowe cele, powołanie.

Nieustannie kwestionowaliśmy się nawzajem. W żadnym z nas nie było akceptacji na ściemę lub półprawdę. Sprawiało nam radość robienie tego. Uzdrowiona męskość dla mnie tak ma – lubi prawdę i wyzwania. Wszystko to przeplatało się w braterskim byciu razem i męskiej czułości.

IMG_20211204_080847
IMG_20211205_090031

IMG_20211205_090143
IMG_20211204_231726
IMG_20211203_202955

Poczułem wtedy jakość grupy do której dążyłem. Moje mocne przewodnictwo zaczęło ustępować. W różnych momentach, coraz częściej każdy z nas okazywał się mieć siłę, aby konfrontować daną sytuację jeszcze mocniej z przestrzeni serca, współodczuwając, czując swoją moc.

Podczas tego spotkania, mieliśmy spotkać się ze śmiercią. Jako mężczyźni nieustannie dążymy do niej. Moment, w którym „zabijemy” wszystkie problemy, osiągnęliśmy wszystkie cele, pokonamy wszelkie ograniczenia, jest momentem w którym według mnie czujemy się wolni. Z tego powodu, zaczęliśmy się przygotowywać do tego procesu, wchodząc w proces wybaczania bliskim, pisania testamentów, listów pożegnalnych.

Jeden z braci zaoferował oszyszczające rytuały rape. Czuć było w atmosferze świętość. Każdy wspólnie przygotowywany posiłek i jedzenie, miały w sobie ten wydźwięk. Czułem w tym wszystkim, że jesteśmy razem.

Zadawaliśmy ważne pytania i podejmowaliśmy decyzje. Odsłanialiśmy się jeszcze bardziej. Ostatnie 24 godziny przypominało finisz w biegu do mety. Dla wielu z nas był to czas, w którym wreszcie odsłoniliśmy się. Powstały również pomysły współpracy w różnych przedsięwzięciach między każdym z nas. Między innymi, rozmawialiśmy o otwartym męskim zlocie w przyszłe wakacje.


Podsumowanie

To co zrobiliśmy z pewnością zostanie w moim sercu do końca życia. Poczułem głębiej niż przedtem, co to znaczy bractwo. Poznałem co to znaczy ufać mężczyznom jeszcze głębiej. Jako prowadzący, zrealizowałem moje plany i cele, rozwinąłem się. Jako jeden z braci, poznałem swoje plemię.

Zrozumiałem, że celem grupy nie jest przejście przez jakiekolwiek ćwiczenia i praktyki. One są tylko wspomagaczami, narzędziami. To co jest dla mnie najważniejsze i co jestem przekonany, że zostanie w każdym z uczestników, to zbudowanie się w jakościach, które pozwalają żyć lepiej, pełniej, w mocy i czuciu. Teraz, wspólnie podejmujemy decyzje o kolejnych krokach. Mamy w planach kilkukrotnie spotykać się w przyszłym roku.

Pod koniec lutego startujemy z drugą grupą. Szczegóły znajdziesz na stronie http://meskie.zywezwiazki.pl. Jeśli Cię woła, zapraszam.

Mariusz


IMG_20211203_153437

IMG_20211204_130503_cut

Recenzja Jeremiasza

„Mariusz poprosił mnie o napisanie recenzji warsztatów. Gryzie mi się to, bo recenzję mogę napisać na temat jakiegoś produktu, a nie na temat żywych relacji które nawiązały się pomiędzy uczestnikami i ich wpływu na moje życie. Niemniej, uważam że ważne jest podzielenie się tym co się tam stało.

Zacznę od tego, jak to wyglądało i co według mnie ma tam wartość. Warsztaty zrealizowane były w formie trzech kilkudniowych zjazdów. Na zjazdach w stałej grupie około 10 mężczyzn robiliśmy różne ćwiczenia – oddechowe, fizyczne, medytacyjne, ale według mnie największą wartość miały momenty zasiadania w kręgu i szczere dzielenie się swoimi emocjami i odczuciami z pozostałymi mężczyznami.

W wyniku analizy pozornie zwykłych reakcji, dochodziliśmy do źródeł naszych najgłębszych problemów, wpływających na ogromne części naszych żyć. Ćwiczenia właściwie tylko na różne sposoby przygotowywały nas do tej otwartości. Przez to, przed każdym zjazdem czułem stres – „do czego dogrzebię się tym razem”, „czy w ogóle chcę to zobaczyć”, ale wraz z każdym kolejnym odkryciem przychodziła pewność, że jest to to, czego chcę doświadczyć.

Przed ostatnim zjazdem czułem się jakbym wracał do Centrum Dowodzenia, w którym w grupie mężczyzn nawzajem analizujemy stan swojego życia, miejsce, w którym chcemy się znaleźć i kierunek, w którym decydujemy się podążać. Dzięki dużej wrażliwości i mocnym połączeniu ze swoją męską siłą, Mariusz tworzy bezpieczną atmosferę, chociaż nie ma w niej oporów przed mówieniem prawdy aż do bólu. Wszystkiemu przyświeca chęć uwolnienia się z programów i bycia autentycznym z samym sobą, a także z innymi.

Chcę jednak zauważyć, że Mariusz nie jest idealnym guru. Na szczęście, wie o tym bardzo dobrze, co daje mu pokorę niezbędną do robienia tego co robi – do pomagania. Chociaż tego nie przyzna, to stara się dać z siebie wszystko co może, ale respektuje swoje i czyjeś granice, a jeśli ktoś nie umie sam o nie zadbać, to pokaże jak to zrobić. Zawsze można mu powiedzieć: „wkurwiasz mnie” i pogadać o tym, zostać zobaczonym i usłyszanym.

Jeśli chodzi o same warsztaty, na początku miałem wkurw, że sprawy organizacyjne związane ze zjazdami są słabo załatwione, a opłaty za miejsce i wyżywienie nie są wliczone w koszt warsztatów. Wkurwiałem się też, że Mariusz uczestniczy w wielu ćwiczeniach – „przecież płacę mu niemało za zajęcie się mną, a nie sobą”. Jak już się wielokrotnie śmialiśmy na zjazdach: „Drogo i chujowo”. Jednak z perspektywy trzech zjazdów, bądź co bądź, mam poczucie że byłbym w stanie zapłacić znacznie więcej za to, czego doświadczyłem i jak pozytywny wpływ tego czuję na swoje życie.

Zrozumiałem też, że to jego uczestnictwo i głębokie zaangażowanie w każde ćwiczenie pozwalają uzyskać taką wartość. Dzięki kontaktowi z chłopakami odkryłem o sobie informacje, które dostałbym pewnie dopiero po wielu latach medytacji w samotności, a jednocześnie siłę potrzebną do przekształcenia mojego życia. Dla mnie była to podróż, w której dogłębnie poznałem jakości takie jak żeńskość i męskość, miłość i kontrola, siła i bezsilność, szczerość i autentyczność, grzeczność i arogancja, a także moje potrzeby, granice i sposoby radzenia sobie z krzywdą, ale dla każdego było to co innego.

Sumarycznie w ciągu niecałych dwóch tygodni można doświadczyć, zauważyć i „przeprocesować” więcej, niż często w ciągu kilku, bądź kilkunastu lat normalnego, bezpiecznego życia.

Nie jest to jednak zabawa dla każdego, a z perspektywy uczestnika przypomina raczej jazdę wielokilometrowym rollercoasterem w głąb siebie, bez trzymanki. Jeśli jednak chcesz coś zmienić w swoim życiu, lepiej zrozumieć siebie, swój związek, tworzone relacje, i nie zamierzasz uciekać przed swoimi ciemnymi stronami, możesz odnaleźć u Mariusza bardzo wiele.

Polecam od serca, bo misja leczenia, tworzenia wspaniałego świata i szerzenia miłości jest w Mariuszu bardzo widoczna, oraz skutecznie realizowana.”




RECENZJE


Z innych męskich warsztatów Mariusza